Ten artykuł jest nieco inny od poprzednich…
To opowieść o legendzie, która zmieniła świat motorsportu i wyniosła japońską motoryzację na sam szczyt.
To historia człowieka, który nie tylko wygrywał rajdy, ale robił to w takim stylu, że do dziś gęba się sama uśmiecha na samo wspomnienie.
Bo Subaru dzięki niemu stało się niejednej osoby mokrym snem.
Poznajcie Colina McRae – szalonego Szkota, który rozkochał świat w niebieskiej Imprezie.
👊 Kim był Colin McRae?
Colin nie był zwykłym kierowcą rajdowym. On był żywym ogniem w kokpicie.
Szybki, dziki, nieprzewidywalny. Czasem leciał jak szalony, byle do przodu. Czasem wyleciał. Ale jak już wszystko zagrało – to nie było mocnych.
Urodził się w 1968 roku w Szkocji. Tata Jimmy McRae – też rajdowiec. Colin od małego miał benzynę zamiast krwi.
Debiutował w latach 80., a w 1991 roku wsiadł do rajdowego Subaru. I wtedy zaczęła się jazda bez trzymanki.
🔵 Subaru + Colin = miłość do grobowej deski
To, co Colin zrobił dla Subaru, trudno przebić.
W czasach, gdy marka była znana raczej z nudnych kombiaków i dziwnych reklam z kangurami, on wziął Imprezę WRX i pokazał, że to prawdziwy dzik na czterech łapach.
W 1995 roku, za kierownicą Imprezy 555, zdobył tytuł Rajdowego Mistrza Świata (WRC) – pierwszy w historii dla Subaru i dla Wielkiej Brytanii.
Miał zaledwie 27 lat. Młody wilk, który poskromił bestię.
Od tej pory Impreza stała się ikoną.
Nie tylko przez osiągi, ale przez styl. Latanie bokiem, przeloty przez szczyty, pługowanie śniegu i kurzu – Colin jeździł nie tylko żeby wygrać. On jeździł, żeby zostawić widzów z rozdziawioną japą.
🏁 Czym była jego Impreza?
W wersji rajdowej Subaru Impreza WRX STI to był potwór:
- Napęd 4×4, który trzymał się trasy jak przyklejony,
- Silnik bokser turbo, który miał kopa jak koń bojowy,
- DCCD – aktywny centralny dyfer, który Colin opanował jak nikt.
Wszystko to razem sprawiało, że auto tańczyło na trasie jak baletnica na amfetaminie.
A w wersji drogowej? Dzięki Colinowi ludzie rzucali się na Imprezy jak na świeże bułki.
Niebieski lakier, złote felgi, spoiler wielkości stołu obiadowego – i marzenie gotowe.
🧠 Colin jako marka
Nie tylko ścigał się, ale też zagrał… sam siebie.
Seria gier „Colin McRae Rally” to dla wielu z nas pierwsze rajdowe emocje na ekranie monitora.
Dzięki niemu tysiące dzieciaków (i dorosłych) zaczęło marzyć o lataniu bokiem.
Dla fanów Subaru stał się symbolem odwagi i czystego instynktu za kierownicą.
Nie kalkulował. Jechał na maksa. Jakby każda próba miała być jego ostatnią.

✨ Ciekawostki:
- Colin McRae miał przydomek „if in doubt, flat out” – czyli „jeśli się wahasz – gaz w podłogę”. To jego życiowa filozofia.
- Był pierwszym Brytyjczykiem, który zdobył tytuł mistrza świata WRC.
- Jego Impreza 555 z 1995 roku to dziś jeden z najbardziej kultowych samochodów rajdowych w historii.
- Po odejściu z Subaru ścigał się też w Fordzie, Citroënie, a nawet w… Dakarze.
- Zginął tragicznie w katastrofie helikoptera w 2007 roku – miał zaledwie 39 lat.
🏆 Dlaczego wciąż o nim mówimy?
Bo Colin to nie był gość od cyfer i nudnych wywiadów.
To był kierowca z duszą, który pokazał, że japońskie auto może być nie tylko szybkie, ale i piekielnie efektowne.
Bez niego Subaru być może nigdy nie stałoby się ikoną.
Bez niego wielu z nas nie zakochałoby się w motoryzacji.
❤️ Podsumowanie
Colin McRae to nie tylko legenda rajdów.
To duch całej epoki, która pachniała spaloną gumą, oktanami i adrenalinką.
To facet, który zrobił dla Subaru więcej niż jakakolwiek kampania marketingowa.
To gość, który sprawił, że miliony ludzi zaczęły patrzeć na japońskie auta jak na maszyny z duszą.
I chociaż nie ma go z nami, jego styl i dziedzictwo żyją – w dźwięku boksera, w ryku turbiny i w każdym uślizgu bokiem na szutrze.