Dobra, pogadajmy o aucie, które jest trochę jak ten koleś w klasie, co wygląda niepozornie, a potem na WF-ie robi salto z miejsca i wygrywa bieg na 100 metrów. Mazda RX-8 – sportowiec z krwi i kości, który w Polsce przeszedł praktycznie bez echa. A szkoda, bo to auto ma w sobie więcej charakteru niż niejedna nowsza „sportowa” hybryda z plastiku i ambicji.
Wankel – czyli jak Mazda wygrała Le Mans, nie mając tłoka
Zacznijmy od serca RX-ósemki – silnika Wankla. Dla tych, którzy nie siedzą w temacie: to jednostka z wirującym tłokiem (a raczej wirującym rotorem), która brzmi jak motocykl, wkręca się jak wściekła i ma w sobie coś totalnie nietypowego. To właśnie taki silnik pozwolił Mazdzie 787B w 1991 roku wygrać 24-godzinny wyścig Le Mans – i to jako jedyny samochód z silnikiem Wankla w historii tej imprezy.
Nie dość, że wygrał, to jeszcze dojechał do mety z takim dźwiękiem, że niektórzy myśleli, że przelatuje odrzutowiec. Do dziś wspominany jest zresztą jako legenda, i to nie tylko przez fanów Mazdy.
RX-8 może i nie jest Le Mansowym potworem, ale DNA zwycięzcy ma. Tyle że… większość ludzi tego nie dostrzega.

Dlaczego RX-8 to sportowe auto, które przegapiłeś?
Bo nie wygląda jak typowy killer. Nie ma ogromnego spoilera (chyba że sobie zamontujesz), nie ma też turbo, które zaciąga powietrze jak odkurzacz wściekłej teściowej. Ale ma balans, prowadzenie i frajdę, której próżno szukać w wielu droższych autach.
W standardzie dostajesz:
- Tylny napęd – jak przystało na sportowca.
- Idealne wyważenie (50/50) – prowadzi się jak gokart na sterydach.
- Silnik, który kręci się do 9 tysięcy obrotów – jakby prosił: „Dawaj więcej!”.
- Drzwi freestyle (otwierane podwójnie) – niby bajer, ale mega praktyczny.
A teraz kasa – czyli ile kosztuje RX-8 w Polsce?
Tutaj zaczyna się ciekawie. RX-8 nie jest droga w zakupie. Dobrą sztukę z polskiego rynku można wyrwać już za 20-30 tysięcy złotych, a naprawdę zadbane egzemplarze potrafią kosztować około 35-40 tys. zł. Ale uwaga – nie kupuj pierwszego lepszego, bo to trochę jak randka w ciemno. Ładnie wygląda, a potem okazuje się, że ma trudną przeszłość.
Koszty eksploatacji:
- Spalanie – od 13 do 18 litrów benzyny na 100 km (serio). W mieście bliżej 18.
- Olej – RX-8 lubi olej bardziej niż włoski makaron – trzeba go często dolewać.
- Naprawy – jeśli coś się posypie, tanio nie będzie. Ale… właśnie tu wjeżdża największy mit.
Awaryjność – fakty vs. internetowe legendy
Dużo ludzi powie Ci, że Wankel to silnik, który sypie się szybciej niż francuski zawias po dziurach. Ale to półprawda. Owszem, jeśli ktoś nie wie, co ma pod maską i traktuje RX-8 jak Passata w dieslu, to faktycznie długo nie pojeździ. Ale jeśli:
- Rozgrzewasz silnik przed pałowaniem,
- Nie gasisz auta zaraz po jeździe na wysokich obrotach,
- Pilnujesz oleju i świec,
to ten motor potrafi przejechać 100–150 tys. km bez remontu.
Większość problemów to po prostu zaniedbania. A potem taki egzemplarz trafia na rynek i dostaje łatkę: „Wankel = katastrofa”. Guzik prawda.
Na co uważać przy zakupie?
Jeśli szukasz RX-8, zwróć uwagę na kilka rzeczy:
- Stan blacharski – ruda lubi Mazdy, zwłaszcza progi i nadkola. Oglądaj dokładnie, najlepiej z latarką i magnesem.
- Kompresja silnika – absolutna podstawa. Jak sprzedający nie chce zrobić testu – odpuść.
- Historia serwisowa – jeśli właściciel nie wie, kiedy były wymieniane świece i filtr powietrza, to może nie wiedzieć też, że RX-8 nie jeździ na oleju z Biedronki.
- Zimny start – RX-8 powinna odpalać od razu. Jak długo kręci albo trzeba jej „pomóc gazem”, to już coś jest nie tak.
Czy warto?
Zdecydowanie tak, jeśli:
- Szukasz czegoś nietuzinkowego.
- Lubisz prawdziwe prowadzenie, a nie tylko wygląd sportowego auta.
- Masz trochę benzyny we krwi i lubisz zadbać o swoją furę.
RX-8 to auto z duszą. Może nie dla każdego, ale jeśli trafi w Twoje ręce i dobrze ją potraktujesz, odwdzięczy się jazdą, której długo nie zapomnisz. A bonus? W Polsce tych aut jest niewiele – więc masz coś naprawdę oryginalnego. Nie jak kolejny Golf GTI na dzielni.